[English version below]
Był koniec listopada. Było zimno i
padał deszcz. Słońca nie widziałam już od kilku dni i w sumie
zaczęłam tracić nadzieję, że je jeszcze kiedyś zobaczę.
Brak chęci do czegokolwiek. A trzeba było napisać esej na jedne zajęcia,
nauczyć się czegoś na inne, zdać egzamin, kiedy jedyne na co miałam
ochotę to pójść spać i obudzić się dopiero na wiosnę. Typowy jesienny
nastrój.
Był weekend, siedziałyśmy u Agi i rozmawiałyśmy, popijając wino... Nagle Aga oznajmiła z uśmiechem na twarzy: "znalazłam tani lot na Majorkę, zobacz". Łał, pomyślałam sobie, Majorka, to brzmi tak egzotycznie i nierealnie.
I ta niska cena, nieee, to nie może być prawda, żart jakiś.
Sprawdziłyśmy ceny na stronie przewoźnika, były dostępne bilety w tej
cenie na grudzień. Padło pytanie: "Lecimy?" - Lecimy,
odpowiedziałam bez dłuższego namysłu. Zabukowałyśmy bilety i wróciły do swoich codziennych zajęć. Nastał grudzień. W zasadzie dopiero na dzień przed wylotem dotarło do mnie, że już za kilkanaście godzin naprawdę odwiedzę to miejsce. Lot miałyśmy bezpośrednio do stolicy
Majorki, zwanej Palma de Mallorca. Tuż po lądowaniu na pokładzie samolotu rozbrzmiała wesoła muzyczka i z kokpitu pilota usłyszałyśmy mniej więcej takie słowa: "Dziękujemy za wspólny lot, życzymy Państwu miłego pobytu w Palmie, a także Wesołych Świąt!". Zanim właściwie zaczęłyśmy
zwiedzać Palmę, postanowiłyśmy oddalić się nieco od miejskich
klimatów i pojechać do Valldemossy – oddalonego o 17 km od Palmy
miasteczka (W centrum Palmy, na Plaça d'Espanya wsiadłyśmy
wczesnym rankiem w autobus numer L210 i niebawem znalazłyśmy się u
celu naszej podróży).
Valldemossa to urokliwe miasteczko położone na północ od stolicy Majorki. Valldemossa słynie z tego, że swego czasu stała się uzdrowiskiem dla schorowanego Fryderyka Chopina. Chopin przybył tu wraz z partnerką, francuską pisarką, George Sand i spędził w tym miejscu dwa lata.